sobota, 20 grudnia 2014

35' Urodziny. 07.VI.2014

 Wywiad z Leszkiem Martinkiem:
- Mamy około 10-12 koncertów miesięcznie - zdradza Leszek Martinek, menedżer Dżemu. Choć nie wiemy jeszcze jakich gości planuje grupa to wiadomo już, że koncert Dżemu do najkrótszych nie będzie należał. Ich show rozpocznie się o godzinie 21.00 (wcześniej, od 19.00 mają pojawić się supporty). - Przewiduję, że występ może potrwać 3 godziny - dodaje Leszek Martinek. Może, ale nie musi, bo we wtorek wokalista grupy Maciej Balcar wspominał, że impreza może potrwać nawet do 4 godzin. Oprawa Dżemowych urodzin będzie efektowna. Szykuje się produkcja na najwyższym poziomie, z najlepszym nagłośnieniem i oświetleniem. Muzycy zamierzają też zarejestrować ten koncert z myślą o kolejnym albumie DVD, który może być doskonałą pamiątka z tej imprezy (ostatnim wydawnictwem DVD był "Dżem Symfonicznie", nagrany w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca. 
A co z płytą?
Im bliżej końca roku tym częściej pojawia się pytanie fanów zespołu Dżem: kiedy możemy się spodziewać płyty z jubileuszowym koncertem z okazji 35-lecia, który nasi muzycy zagrali 7 czerwca w Parku Śląskim w Chorzowie. Zapytaliśmy więc u samego źródła. - Zaplanowaliśmy, aby to wydawnictwo ukazało się w lutym przyszłego roku - zdradził nam Leszek Martinek, menedżer zespołu Dżem.
- Pracy jest sporo. Trzeba pamiętać, ze Dżem gra koncerty, które trwają nawet 4 godziny, a tutaj jeszcze mieliśmy jeszcze gości. Chcemy, aby wyszła z tego fajna rzecz do kolekcji, przykładamy dużą wagę do detali -dodaje. Do tego dochodzi jeszcze dość ograniczony czas, bo Dżem nieustannie koncertuje, a występy odbywają się w różnych częściach kraju. W ubiegłym miesiącu muzycy zagrali 15 koncertów, a w najbliższych tygodniach pracy też nie zabraknie. W piątek i sobotę (12 i 13.12) Dżem w towarzystwie grupy Cree zagra dwa koncerty w warszawskiej Stodole, zaś 14 grudnia wystąpi w Krakowie. - Na koncercie, na który już od 3 miesiecy nie ma wejściówek - uśmiecha się Martinek. Na odpoczynek panowie z zespołu będą mogli liczyć dopiero w okolicach ferii zimowych. Wtedy szykują się urlopy. A po nich? Kolejna praca, bo w 2015 roku Dżem przymierzać się będzie do nowych utworów. A 3 maja przyszłego roku na warszawskim Torwarze dzielić będzie scenę z legendarną grupą. Lynyrd Skynyrd. Swoje plany mają też fani grupy, zrzeszeni wokół oficjalnego fanklubu "Skazani na bluesa", którzy organizują tradycyjne świąteczne spotkanie. 20 grudnia odbędzie się ono zabrzańskiej restauracji "Zielony Ogród".




poniedziałek, 1 września 2014

Maciek Balcar Solowo

Maciej Balcar jest człowiekiem renesansu – muzyk, autor tekstów, kompozytor, aktor teatralny oraz filmowy. Ukończył studia na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej, jednak już we wczesnych latach to muzyka odgrywała w jego życiu główną rolę. W dzieciństwie uczęszczał do ostrowskiej Szkoły Muzycznej im. Komedy, do klasy fortepianu.

Już na początku swojej muzycznej drogi wykazywał szeroki zakres zainteresowań muzycznych, oprócz licznych zespołów bluesowo-rockowych, z którymi ostatecznie związał swoje życie, grał także z grupą punk rockową oraz thrashmetalową. W 1995 został wokalistą ostrowskiego zespołu Blues Forever, współpraca zaowocowała licznymi występami na festiwalach w Polsce, a także płytą o tym samym tytule, wydaną w 2011 roku. Album ten był dedykowany pamięci Janusza Szkudlarka. W 1996 roku zadebiutował jako aktor w filmie historycznym, polsko-francuskiej produkcji, "Marion du Faouet". W tym samym roku wygrał casting do filmu i płyty Roberta Chojnackiego. Zaproponowano mu również występ na płycie „Trzeci wymiar” Roberta Jansona. W ostateczności obie te propozycje zostały przez artystę odrzucone, ponieważ były one sprzeczne z jego własnymi przekonaniami i wartościami jakie chciał by jego utwory niosły ze sobą. Pamiątkę po tej współpracy można znaleźć na, produkowanej przez Jansona, ścieżce dźwiękowej do filmu „Nocne Graffiti” w postaci utworu „Małe Zaćmienie”.

W 1998 roku została wydana pierwsza solowa płyta artysty, zatytułowana „Czarno”, na której gościnnie wystąpili m.in. bracia Golec i Mateusz Pospieszalski. W tym samym roku został zaproszony do wzięcia udziału w festiwalu w Opolu w konkursie premier, wykonał tam również w koncercie galowym utwór Czesława Niemena "Pod Papugami”, także miał zaszczyt uczestniczyć w koncercie zorganizowanym z okazji 50-lecia Łódzkiej Szkoły Filmowej wraz ze Zbigniewem Nahornym.

Rok później reżyser Roland Rowiński powierzył rolę w spektaklu Teatrze Telewizji pt. "Gorący Oddech Pustyni" wg Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. We wrześniu uczestniczył , wraz z m.in. Natalią Kukulską oraz Andrzejem Piasecznym, w nagraniu albumu „Przybieżeli do Betlejem”, zrealizowanym przez Jerzego Grunwalda. Teledyski do kolęd kręcone były w Izraelu dla II programu TVP. Także w tym samym roku wystąpił podczas festiwalu „Jazz nad Odrą”, jest to Wrocławski Festiwal Jazzowy , który obok Jazz Jamboree i krakowskich Zaduszek Jazzowych, jest jednym z najstarszych polskich festiwali jazzowych. Narodził się w 1964 roku w kultowym klubie studenckim Pałacyk. Od chwili powstania odgrywał znaczącą rolę na polskiej scenie muzycznej. Dodatkowo zaśpiewał utwór Niemena „Pod Papugami” podczas rozdań nagród Wiktory.

W 2000 roku rozpoczął współpracę z zespołem Harlem, którego owocem była płyta „Amulet”. Całe przedsięwzięcie zostało bardzo dobrze odebrane w światku muzycznym, czego dowodem jest między innymi recenzja portalu Muzyka.Wp.pl:

„Udział utalentowanego i obdarzonego niespotykanym głosem i osobowością Maćka Balcara spowodował rzadko obecnie spotykane brzmienie rockowej formacji z dwoma ciekawie współbrzmiącymi głosami (Maciek Balcar, Ryszard Wolbach)(…)”

W sierpniu 2000 uczestniczył w koncercie pod nazwą „Stajemy jak Ojce” z okazji rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.

Od 2000 roku Maciej gra główną rolę w musicalu autorstwa Andrew Lloyd Webbera „Jesus Christ Superstar” wystawianym przez Chorzowski Teatr Rozrywki, który dzięki swej popularności i pozyskanej sympatii wśród widzów nadal cieszy się wielkim uznaniem i jest wystawiany kilka razy w roku. Kreacja stworzona przez artystę zyskała dobrą renomę wśród recenzentów, Rzeczpospolita:

„Największym atutem spektaklu jest odtwórca roli tytułowej Maciej Balcar. (...) Obdarzony jest świetnym głosem i ma osobowość sceniczną. Jego Chrystus jest postacią charyzmatyczną, promieniującą dobrem, głęboko ludzką i pełną otwartości na drugiego człowieka. (...)”

Pod koniec 2000 roku dostał propozycję objęcia roli wokalisty, legendy polskiej sceny rockowo-bluesowe, zespołu Dżem. Już od ponad dekady Maciek tworzy i występuje z kapelą, która nadal zbiera na każdym swym koncercie tysięczne tłumy. Od tego czasu zespół nagrał dwa albumy studyjne „2004” oraz „Muza”, który pokrył się platyną.

Rok po rozpoczęciu współpracy z Dżemem, Maciek zadebiutował w dubbingu, podkładając głos (org. Matt Damon), jak i nagrywając polskojęzyczne wersji piosenek do filmu "Mustang z Dzikiej Doliny" autorstwa Briana Adamsa.

W „Skazanym na Bluesa” dał się poznać szerszej rzeszy odbiorców jako aktor, wcielając się w postać Indianera, czyli alter ego głównego bohatera. Ekranizacja życia osławionego Ryśka Riedla okazał się najpopularniejszą produkcją polską roku 2005. Film wygrał w 2005 Złotego Lwa w kategorii nagrody publiczności dla najdłużej oklaskiwanego filmu. Produkcja zdobyła także liczne nominacje w prestiżowych nagrodach filmowych jak Złote Kaczki, Orły oraz Złote Lwy.

Na deskach teatru pojawił się także w musicalu „Rent” wystawionym przez Chorzowski Teatr Rozrywki, w spektaklu „Carve Carve!” stworzonym przez grupę MAMO BAJE na potrzeby projektu OFF 30 Przeglądu Piosenki Aktorskiej, dla którego również nagrał utwór „Błogosławieni”, a także od grudnia 2010 występuje w rock operze „Krzyżacy” w reżyserii Marcina Kołaczkowskiego. Jego rola Juranda została doceniona zarówno przez publiczność jak i recenzentów:

E-teatr.pl: „Po spektaklu na długo pozostaje w pamięci szarża Macieja Balcara w roli Juranda. Choć obecny wokalista Dżemu ma stosunkowo niewielką rolę, to właśnie on otrzymuje najdłuższą, w pełni zasłużoną owację. (…)Jako jedyny tworzy od początku do końca postać. Jego Jurand elektryzuje, a utwór bez słów - improwizacja okaleczonego przez Krzyżaków ojca - budzi dreszcz.(…)”

Oprócz licznych koncertów, które gra z zespołem Dżem oraz przedsięwzięć teatralnych, Maciek jest często zapraszany do gościnnych udziałów w różnorodnych projektach muzycznych. Można go usłyszeć na takich albumach jak „W hołdzie Tadeuszowi Nalepie”, „Warszawskie Dzieci Pójdziemy w Bój”, „Mec Duety”, „Pieśni łagodnych - Koncert Wojciecha Bellona”, „Odnalezione Piosenki Bogdana Łyszkiewicza”, „Jeszcze więcej kurzu”, „Carrantuohill – 25”, „Klenczon Legenda”, ponadto utwór artysty "Biały wilk" stał się oficjalną piosenką promującą grę Wiedźmin 2: Zabójcy Królów w Polsce.

Po 12 latach Maciek wydał swój drugi solowy album „Ogień i Woda”, który nagrał w krakowskim zespołem Nie-bo, w składzie: Krzysztof "Flipper" Krupa, Robert Lubera, Piotr "Quentin" Wojtanowski. Był on poparty dwoma trasami koncertowymi: „Ogień i Woda Tour 2011” na przełomie stycznia i lutego 2011 oraz „Ogień i Woda Acoustic Tour 2012” w okresie styczeń/luty 2012, które w sumie liczyły 33 koncerty na terenie całej Polski. W listopadzie 2012 ukazał się koncertowy album „Live Trax 12”. Jest to dwupłytowe wydawnictwo zawierające zapis gliwickiego koncertu, jaki miał miejsce 12.02.2012 w trakcie trwającej na początku roku trasy "Ogień i Woda Acoustic Tour 2012".

Maciej jest znany jako filantrop, z chęcią bierze udział w akcjach czy też koncertach charytatywnych, wykorzystując swój talent i pasję by pomóc tym, którzy tego potrzebują. Uczestniczył m.in. w akcji organizowanej przez Polsat oraz firmę Danone „Podziel się Posiłkiem”, w 2006 był jednym z biorących udział w koncercie „Solidarni z Białorusią”, który odbył się w Warszawie. Imprezę zorganizowali: Inicjatywa Wolna Białoruś, Telewizja Polska, Stołeczna Estrada i Stowarzyszenie Wschodnioeuropejskie Centrum Demokratyczne. Uczestniczył w akcji „Drużyna Szpiku” Fundacji im. Anny Wierskiej "Dar szpiku". W 2011 wystąpił na II Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty, którego organizatorem jest Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, a także na Imprezie "Z POMPĄ" - Artyści dla Pawła "Fluida" Kutnego. W tym roku Maciek wziął udział w akcji społecznej „I ty będziesz Seniorem” mającej na celu zwrócenie uwagi na problem izolowania z życia społecznego osób starszych. Również od wielu lat wspiera hospicjum Cordis.

sobota, 30 sierpnia 2014

Stary Wywiad z Rysiem Riedlem

 Rozmowa z RYSZARDEM RIEDLEM

  
- Dla ciebie jest oczywiste, że Dżem gra muzykę bluesową, ale swego czasu wielbiciele krzyknęli: "Zdrada!". Chodziło o to że już nie gracie bluesa lecz rock, potem to samo z reggae.
  - Ja rozumiem bluesa trochę inaczej. Nasza muzyka nie jest do końca bluesowa, ale ona z bluesa wyszła i zawsze do niego wróci - bo tylko w bluesie można się totalnie wyżyć. Żebyśmy nie wiem jaki numer grali, to triada gdzieś się zawsze pojawi - nie sposób się od tego uwolnić. Jan Chojnacki powiedział kiedyś na ten temat: "Przecież i tak zawsze słychać, że jest to kapela bluesowa". Mówiono, że odeszliśmy od bluesa, bo jeden numer w radiu był nagrany w innym stylu, a dla nas była to tylko fascynująca rytmem ska, reszta i tak pozostała ta sama. Ludzie są po prostu zepsuci przez kapele, które cały czas grają te same dźwięki.
  
- Idąc tu - do "Estrady Śląskiej" - próbowałem sobie wyobrazić ciebie, Dżem sprzed dziesięciu lat: jacy wtedy byliście, co robiliście, jak doszło do powstania zespołu...
  - Fajne to były czasy, chociaż dopiero dzisiaj je tak wspominam, bo wtedy miałem masę kłopotów: rzuciłem szkołę, nie pracowałem, często nie było mnie w domu...
  
- Masz jednak powody, by dziś wspominać te czasy jako fajne.
  - Postanowiłem wówczas, że wszystko oddam dla muzyki. Spotykaliśmy się z kolegami z Tych, dużo słuchaliśmy muzyki...

 
 - Kiedy zaśpiewałeś po raz pierwszy.
  - Nie, pierwszy raz chyba na obozie harcerskim... Tak, sam, bez gitary śpiewałem piosenki Beatlesów. Zresztą do dziś nie potrafię grać na instrumentach harmonicznych - lepiej mi idzie na bębnach. Nie wiem, może to dlatego, że jestem leworęczny...
  
- Hendrix też był leworęczny.
  - No, to się nauczę, czasu mam przecież przed sobą sporo. Tym bardziej, że chciałbym komponować.
  
- Poczekaj, na razie jesteśmy na obozie w Wilkasach. Wróciliście z obozu i co?
  - Graliśmy dalej. Mieliśmy kolegę w organizacji imprez i on załatwiał nam występy jako zespołowi rezerwowemu - jeśli nie dojechała jakaś inna grupa, coś nie wypaliło, wtedy graliśmy my.
  
- Zaczęliście wreszcie zarabiać pieniądze...
  - Tak, ale były też takie okresy, że musieliśmy rzucać granie i szukać pracy. Czego ja wtedy nie robiłem? Raz dostałem pracę w Spółdzielni Rolniczej - tam trzeba było być wszystkim - od murarza do zaganiacza byków...
  - Zaganiacza byków?
  - No wiesz, tak jak kowboy.
  
- Od murarza do kowboja - to byłby nawet niezły tytuł. Tylko, że nie ma tu nic o bluesie.
  - Ale kowboye na filmach grają wieczorami, po pracy na gitarach lub harmonijkach i ja właśnie wtedy także uczyłem się grać na harmonijce ustnej - dostałem od kogoś taką starą, enerdowską harmonijkę. Potem jak poznałem Skibę i usłyszałem jego grę - przestałem.
  
- Miałeś kompleksy?
  - Nie to, żeby kompleksy... Po prostu, jak już ktoś miał grać na harmonijce, to lepiej, żeby to był on. Ale teraz znów spróbuję.
  
- A potem z fabryk i pegeerów znów wracaliście do muzyki - jaki mieliście wtedy repertuar?
  - Graliśmy te wszystkie rzeczy, które także dzisiaj śpiewamy na koncertach. W 75 albo 76 roku powstała "Ballada o malarzu", potem "Pawie", "Jesiony", które gramy do dziś zrodziły się w knajpie "Pod Jesionami" w Tychach... ale jej już nie ma. Schodziła się tam cała miejscowa "bohema".
  
- Teraz powinnam cię chyba zapytać o wasz debiut w Jarocinie, ale wspomniałeś o "Jesionach", więc może porozmawiajmy o tekstach, które od początku sam piszesz dla Dżemu.
  - Wychowałem się na Nalepie, słuchałem piosenek Breakoutów - słowa, które do nich pisał Bogdan Loebi uważałem za najwspanialsze w polskiej muzyce. Wiedziałem, że chciałbym pisać w tym stylu. Potem, gdy po raz pierwszy przeczytałem teksty Morrisona przetłumaczone na język polski, włosy mi się zjeżyły na głowie. To samo było z Dylanem. Próbowałem sam pisać ale mi nie wychodziło. Potem poznałem Kazia Filo. Był jeszcze bardzo młodym chłopakiem, ale oczytanym, znał mnóstwo poezji, interesował się literaturą. W końcu sam spróbował pisać teksty. Robiliśmy to tak: nagrywaliśmy dla niego "rybkę" - to znaczy muzykę, do której śpiewaliśmy coś w rodzaju angielskiego tekstu i wtedy było mu łatwiej napisać słowa, które by dobrze brzmiały.
  
- W końcu jednak zacząłeś sam pisać teksty...
  - Z braku laku, bo Filo uczył się i nie miał czasu zająć się pisaniem zawodowo. Wtedy napisałem "Czarny kapelusz" - dziś go wskrzesiliśmy i będziemy nagrywać. Potem próbowałem też pisać prozę, ale wyrzuciłem teksty.
 
 - "Czarny kapelusz" nie jest wyjątkiem, na koncertach gracie na ogół kompozycje sprzed kilku lat.
  - A wiesz dlaczego? Te stare piosenki nie zostały nigdzie utrwalone. Gdybyśmy nagrywali płyty, zrobilibyśmy już z dziesięć nowych programów.
  
- Śpiewasz o różnych sprawach i robisz to tak, że wiadomo, iż nie obejrzałeś tego w kinie, lecz sam musiałeś to widzieć, przeżyć. Tak jest to odbierane.
  - Wiesz jak powstali "Niewinni"... O czym jest ten tekst. Byłem w tym kanale i to jest opis pewnych sytuacji. Robię to w taki sposób, żeby słuchacze wiedzieli, że to jest złe, a oni odbierają to odwrotnie. To straszne ! Przecież rozumieją o czym śpiewam, potem jakby zapominali i ograniczają się do naśladowania faceta, który to przeżył.
  
- Jeśli już mówimy o tekstach, musisz mi wytłumaczyć jeszcze jedną rzecz: jak to się dzieje, że polscy bluesmani tak bardzo boją się śpiewać po polsku, sądzę, że jest to wręcz niemożliwe, a wam udaje się to robić tak dobrze?
  - No, bo się staramy.
  - A naprawdę?
  - To było tak, że ja się kiedyś wkurzyłem i powiedziałem: da się ! Pisząc teksty zacząłem wyrzucać, pomijać niektóre zgłoski - zwłaszcza te wszystkie sz, cz, to co się - po prostu - śpiewa źle. Okazało się, że polski język nie jest taki ubogi w słowa i można sobie poradzić.
  
- Sądzę, że teraz spokojnie możemy wrócić do chronologicznego opisu dziejów Dżemu - kolej na Jarocin.
  - Gdzieś w gazecie przeczytaliśmy ogłoszenie. Przygotowaliśmy z Kazikiem specjalny program. Wtedy powstała "Whisky", "Pawie" i te wszystkie rzeczy - w sumie około dwudziestu utworów. Posłaliśmy kasetę z nagraną muzyką z "rybką", a teksty osobno na kartkach, bo już nie zdążyliśmy tego wszystkiego nagrać. Zaraz potem pojechałem jako techniczny z grupą Kwadrat do Poznania i tam poznałem Jacka Sylwina. Spytałem go czy słyszał naszą taśmę. Powiedział, że wszyscy są zaskoczeni, że jest to coś bardzo dobrego, mamy przyjeżdżać - i w ogóle afera. To było straszne zaskoczenie. Ja myślałem, że to się nikomu nie spodoba ! Jak wróciłem do domu, zaraz poleciałem do kumpli i powiedziałem im, że jedziemy do Jarocina. Była wielka radość. Zrobiliśmy składkę, wynajęliśmy "Żuka" i pojechaliśmy. Jakoś nam tam poszło.
  
- Gdy zjawiliście się pięć lat temu w Jarocinie nie byliście już chłopcami, którzy wiedzą o sobie tylko tyle, że chcą się pokazać na scenie. Mieliście już za sobą ładnych parę lat grania i trochę doświadczeń.
  - Tak, ale dopiero tam poznałem tzw. branżę. Jako pierwszy wziął mnie "na stronę" Walter Chełstowski i powiedział: "Na takiej pozie daleko nie zajedziesz". Chodziło mu chyba o to, żebym obciął włosy, wstawił zęby i zaczął robić karierę... Od razu też miałem propozycję pójścia do Kombi. Nie zgodziłem się. Pomyślałem: "To po co się tak męczyłem, żeby teraz robić szmalec?" Łosowski tłumaczył mi, że z moim zespołem nie mam żadnych szans, że to, co robimy jest bez sensu. Spytałem go wtedy: "To po co to wszystko?" Strasznie się wtedy zraziłem do tej całej "branży", do Muzyki Młodej Generacji... Zresztą wtedy też zaczęły się kłopoty z zespołem: rozpadł się skład z Falińskim, wróciłem na Śląsk...
  
- I Dżem przestał istnieć?
  - Nie, na szczęście spotkałem Andzrzeja Urnego. Dzięki niemu Lakis zagrał z nami w "Pawiu" i zrobił z tego prawdziwy numer. Cały czas miałem też kontakt z Adamem, z Michałem. Spotykaliśmy się w starym garażu na sobotnio - niedzielne granie - tam zrobiliśmy temat "Whisky" - jeszcze bez tekstu.
  
- Kiedy powstał obecny skład zespołu?
  - Przed nagraniem singla "Paw"/"Whisky". To, że go nagraliśmy, to był tylko łut szczęścia, bo tak naprawdę, cały czas mieliśmy pecha. Jeden człowiek z radia zaprosił mnie na rozmowę i powiedział, że możemy robić nagranie, ale położył na stole swoje teksty. To znaczyło, że jeśli zaśpiewamy to, co on napisał, będziemy nagrywać. Wziąłem te teksty, wsadziłem do kieszeni i wyszedłem. Poszedłem prosto do ubikacji i wyrzuciłem je do sedesu. I tak się sprawa naszych nagrań urwała.
  - Może, po prostu nie umieliście walczyć?
  - Przede wszystkim nie mieliśmy odpowiedniego managera. Jeździliśmy na świetnie zorganizowane trasy, graliśmy masę koncertów, ale drzwi studia były przed nami cały czas zamknięte. Marzyliśmy o kimś takim jak nasz obecny manager - Marcin Jakobson, ale on bardzo długo nie mógł się zdecydować. W końcu, dopiero w ubiegłym roku, na festiwalu bluesowym w Olsztynie powiedział: "Dobrze. To jest ten zespół".
  
- I w tym momencie nastąpiła nowa era dla zespołu. Przeszliście na zawodowstwo. Opowiedz więc o Dżemie, który zarabia pieniądze, nagrywa płyty, koncertuje za granicą.
  - Przez wszystkie te lata cieszyło mnie, że ludzie z którymi gram, nie są próżni, nie chodzi im o to, żeby robić szmalec. Czasami, jak ci mówiłem, było tak, że trzeba było rzucić granie i iść do roboty, zarobić, by przeżyć. Ale potem znów wracaliśmy, żeby grać tę samą muzykę. Było ciężko żarliśmy się między sobą, przez rok nie mieliśmy koncertów... Zawsze byliśmy te "prawdziwki", jak o nas mówiła poprzednia managerka.
 
 - Boisz się pieniędzy i sukcesu...
  - Pieniądze? Jestem na tyle odporny, że mi to nie grozi. Ale to jest dla nas - "prawdziwków" czas przełomowy - teraz okaże się, co z tego wyniknie. Płyty - jedna, druga, dobre trasy, to koniec dla zespołu. Boję się, że Dżem przejdzie na zawodowstwo - w tym złym znaczeniu. Koledzy też się boją, żeby nad nami nie zaczął świecić kolorowy neon "Zaiks". Dopóki będę czuł, że jest napięcie na scenie będę to robił. Ale jak się na tym złapię, że ma to być tylko dla szmalu - pójdę w cholerę. Nie wiem co wtedy zrobię... Może znajdę młodych ludzi, którzy pójdą za mną...
 
 - I znów wszystko od początku... Teraz gdy masz to, o czym chyba cały czas marzyłeś - zespół, który w dodatku może nagrywać, więc nic mu nie grozi.
  - Zawsze mówiłem mojej żonie, że zrobię kiedyś świetną kapelę, będziemy grać, będzie wspaniale. Ona tylko patrzyła na mnie i mówiła: tak, tak... Ale na dnie duszy nie wierzyła mi. Potem jak już był zespół, graliśmy, przypominała mi, tak jak ty przed chwilą: pamiętasz jak zawsze o tym mówiłeś?
  
- Na koniec zostały nam jeszcze dwie sprawy: występy w Berlinie Zachodnim i płyta.
  - Na nasze koncerty w Berlinie Zachodnim przychodzi niewielu ludzi, ale fajnie się tam gra. Jest bardzo dobry klimat. Nieraz dla kilkudziesięciu osób graliśmy taki koncert, że długo będę o tym pamiętał... Czasem sobie myślę: gdybyśmy wszędzie grali takie koncerty?... Tam czujemy się bardziej zmobilizowani, bo chcemy pokazać, że w Polsce ludzie potrafią grać. Ale i tak najlepiej lubię grać w kraju, bo tylko tutaj ma to sens. Tu gramy dla ludzi, którzy na nas czekają - tam gramy sami dla siebie. Polska publiczność jest wspaniała, złakniona tej muzyki, która oddaje wiele emocji... Ale byłem na koncercie Republiki i nie wiem... nic nie czułem. Zupełnie to do mnie nie docierało. Ładne brzmienie, ale nic... Myślę, że nie obrażam tym Republiki, oni pewnie czuliby się podobnie na koncercie Dżemu.
  
- Niedawno skończyliście nagrywanie dla Polskich Nagrań swego pierwszego longplaya. Co się na nim znajdzie?
  - Będzie parę starych piosenek: "Ballada o malarzu", "Jesiony", "Whisky", a z nowych: "Skok", "Cegła" - taki fajny blues. W sumie znajdzie się na niej osiem utworów. Zabraknie "Alei Róż", bo się nie zmieściła, ale nagraliśmy ją na singlu, który wyjdzie jeszcze przed longplayem.
  
- Czy czujesz, że jest jeszcze coś, o czym powinniśmy powiedzieć, żeby obraz Ryszarda Riedla był prawdziwy?
  - Jest coś na czym bardzo mi zależy, żeby ludzie o tym wiedzieli, bo ciągnie się to kupę lat... Wychodzę zawsze na scenę trzeźwy i świadomy tego co robię. Nigdy na scenie nie byłem pijany. A mój sposób zachowania... Tak śpiewam, nie jestem maszyną i w pełni się kontroluję. Spotkałem ludzi, którzy przeżywali szok, gdy po zejściu ze sceny dowiadywali się, że jestem zupełnie trzeźwy. Obserwując koncert, byli przekonani, że zdrowo sobie popiłem.
  
- Sam więc widzisz, że trudno będzie napisać tak, by wszyscy widzowie waszych koncertów ci uwierzyli. Pomyślą, że to tylko reklama, a nie tak: na słowo honoru.
  - Poczekaj, w Tarnowskich Górach zdarzyło się to jeden, jedyny raz. Teraz mogę już dać słowo honoru.
  
Rozmawiała:
ANNA DĄBROWSKA
DŻEM tworzą: Jerzy Styczyński i Adam Otręba - g.., Beno Otręba - gb., Paweł Berger - piano, Michał Giercuszkiewicz - dr., i Ryszard Riedel - voc.

środa, 20 sierpnia 2014

Muza

Muza- album studyjny Dżemu wydany w 2010 roku, jest to drugi (dopiero!!) album studyjny wydany z Maćkiem Balcarem przy mikrofonie oraz pierwszy wydany bez Pawła Bergera.

Czas z wydaniem nowej płyty odwlekał się długo, pierwsze była to śmierć Pawła, po której ciężko było się podnieść, potem zaaklimatyzowanie Janusza Borzuckiego, kolejne problemy zdrowotne Bena i wiele innych złych następstw złożyło się na to, dlaczego ta płyta powstała tak późno.

Wiosną tego roku mieliśmy jechać do Stanów- mówi Styczyński- z pewnych przyczyn wyjazd jest przełożony na kolejną wiosnę, więc teraz mamy czas się zebrać i nagrać płytę.

Muza zdaniem wielu, nawiązuje do starego Dżemu, a stary Dżem to dobry Dżem- wtrącił kiedyś Jurek Styczyński. Zresztą sam Styczyński powiedział kiedyś, że zespół który istnieje trzydzieści, trzydzieści pięć lat juz nie musi nagrywać nowych płyt. Nie musi, lecz może.

Album dotarł na pierwsze miejsce OLiS, otrzymał również status platynowej płyty.

Co zasługuje na uwagę, Muza to pierwszy album Dżemu na który muzykę komponował również Zbyszek Szczerbiński, grający już w zespole w tamtym czasie, osiemnaście lat! Zbyszek napisał numer "To wszystko co mam" I chyba najpopularniejszy z owej płyty "Partyzant". Jasie Borzucki również pokazał się od strony kompozytorskiej pisząc melodie "Leci Muza"
Adaś Otręba mówił kiedyś- Ja i Jurek tym razem nie mieliśmy własnego wkładu w muzykę. Tak się złożyło, za to Beno wiele napisał, Maciek również no i wkońcu Zbyszek i Jasiu z czego jestem zadowolony.
Teksty na płytę głównie dostarczał sam wokalista, kilkukrotnie korzystając z pomocy innych poetów jak Mirek Bochenek, Robert Kasprzycki, Michał Zabłocki, Marek Robaczewski i Krzysztof Fausette który dla Maćka napisał jego pierwsze, solowe utwory.

Film prezentujący prace Dżemu nad albumem "Muza"

środa, 30 lipca 2014

Utwory poświęcone Ryszardowi Riedlowi.

Mimo, że od Jego śmierci minęło już dwadzieścia lat, pamięć o artyście jest wciąż żywa. Nie mam namyśli tutaj festiwalu w Chorzowie, bo o tym wie każdy. Że na Pola Marsowe zjeżdżają się tłumy fanów, by razem z innymi wielkimi muzykami oddają Hołd Ryśkowi. Nie wszyscy wykonawcy, mają taki utwór, poświęcony właśnie Jemu, aczkolwiek swoją obecnością zapalają kolejną ze świeczek. Właśnie... świeczek. Zapal Świeczkę, to utwór z pierwszej płyty Dżemu z Jackiem Dewódzkim przy mikrofonie. Cały album, a wspominany utwór w szczególności, poświęcony jest Ryśkowi. Ale żeby wyjść z błędu, to nie pierwsza melodia poświęcona wokaliście Dżemu. W Lipcu 94' w Sopocie, Budka Suflera celebrowała swoje dwudziestolecie. Felicjan Andrzejczak wykonał tradycyjnie "swoje" utwory. Gdy kilka dni po koncercie zmarł Ryszard "Suflerzy" w studiu nagrali ponownie ten utwór ze zmienionymi słowami. Nazwisko Johna Lennona ("Johnie L.") zostało zastąpione nazwiskiem Ryszarda Riedla ("Ryszard R.").
Ponadto, zespół Cree, swoja pierwszą płyte "Cree" również zadedykował Ryśkowi a w szczególności utwór "Po co mi więcej". Jakiś czas później grupa TSA jeden ze swoich utworów a mianowicie "51" zadedykowała Riedlowi. Po jakimś czasie, znów Dżem, czyli rok 2004 i płyta o nazwie "2004" z utworem poświęconym Ryszardowi "W drodze do nieba"

Pozatym, dwunastu polskich wokalistów oddało hołd Ryśkowi na koncercie List Do R. 29lipca 95'roku, do którego link jest poniżej.

Blogspot List Do R.
Zapal Świeczke
Po co więcej mi
 Czas ołowiu

piątek, 25 lipca 2014

Dwadzieścia lat minęło...

Była sobota, 30lipca 94'roku. Gosia Riedel odebrała dzieci z dworca, bo te były na wakacjach z Panią Riedlową. Załatwiła kilka sprawunków, na mieście i zadzwoniła do szpitala.
"Proszę powiedzieć mężowi, że za godzine będziemy". "Ale Pani mąż nie żyje" Ja w śmiech "Pan żartuje". Karolina spojrzała na moją minę i już wiedziała- mówiła żona Ryśka

Przedostatni dzień lipca, dla Ryśka zaczął się bardzo dobrze. Choremu wrócił apetyt, opowiadał kawały innym pacjentom, lecz koło południa wyznał pielęgniarce, że niedożyje następnego dnia. Kobieta oczywiście obróciła słowa w żart. Po godzinie piętnastej, jedna z pielęgniarek znalazła Ryśka w sali... Bezpośrednia przyczyna śmierci, to niewydolność serca. W poniedziałek 1sierpnia, najważniejsze media w kraju zareagowały na śmierć frontmana  Dżemu, artysty- który legendą był jeszcze za życia.

Krzysztof pARTyzant Toczko, wspominał: Miałem dziwny sen. Jechałem samochodem i spotkałem moją mame. Zapytała co u mnie słychać. Potem jadę dalej i ktoś mnie zatrzymuje "Na stopa". To Rysiek. Spytałem go, czy gramy jakiś koncert, a on odpowiedział, że nie wie. Sen był naprawdę dziwny, ponieważ moja mama nie żyje, a ja nie mam samochodu, ani prawa jazdy.

W ten weekend, na Chorzowskich Polach Marsowych, odbędzie sie XVI festwial "Ku Przestrodze"Imienia Ryśka Riedla, w dwudziestą rocznice śmierci legendarnego muzyka, jego rodzimy , właściwie jedyny zespół nie zagra, nie odda mu hołdu.  Powodem, są bezsensowne spory czy kłótnie. Pomimo tego, na niedzielnym koncercie Dżemu, poruszające były słowa Macieja Balcara, po tym jak zagrali "Wehikuł Czasu", wtedy wokalista Dżemu powiedział " Pamiętajmy o naszych przyjaciołach Ryśku i Pawle!"
Mimo, iż Dżem nie wystąpi na festiwalu, Rysiek nadal jest im bliski, wspominają go i każdy ich koncert, to jedna zapalona świeczka dla Ryśka,oraz Pawła.

Ostatni utwór jaki Rysiek zaśpiewał z Dżemem. Nie ta wersja, ale ten sam rok

poniedziałek, 26 maja 2014

Detox

Nadchodzi koniec maja, zbliża się czerwiec... a właśnie w tym wiosennym miesiącu powstała płyta Dżemu, przez wielu uważana za najlepszą ze wszystkich studyjnych, płyta ostatnia, która pokazuje jeszcze spory wkład Riedla w nowe produkcje. A był to rok 91',początki czerwca.
"Dżem ma w swoim dorobku ważniejsze płyty niż Detox.Ale na pewno jest to jedna z najlepszych pozycji w pokaźnej dyskografii zespołu.[...]Zespół co prawda rozluźnił swe związki z bluesem,jednak nadal porusza się w kręgu wyznaczonym przed laty." Pisał Wiesław Królikowski w "Tylko Rock"

Teksty z owej płyty, przede wszystkim dotyczą walki Ryska z chorobą, czyli "Jak Malowany Ptak", opowiadający o negatywnym nastawieniu społeczeństwa do narkomanów, "Detox", czyli opis przeżyc wewnętrznych podczas pobytu na oddziale detoksykacyjnym. Jest jeszcze "Ostatnie Widzenie", z dosyć banalnym tematem"Odejdź ode mnie,  to będzie dla Ciebie dobre" no i jeszcze utwór "Mamy forsę, mamy czas" Czyli opowieść o pogoni za pieniędzmi, oraz błędami młodości.Ciekawym elementem albumy, jest utwór "Czarny Chleb", który całkowicie wykracza poza schemat całej płyty Detox, nie ma w nim nostalgii, głębokich przemyśleń, ani przedstawionego w iście poetycki sposób ważnego tematu, przemijania ludzkości.Utwór jest po prostu wesoły a może i nawet pod nogę.

Istnieją grupy, które kocha się za to, że są.Do ich grona zalicza się Dżem.Zespół całkowicie obojętny na muzyczne mody, dla którego czas się zatrzymał, wydaje się, kroczy wstecz. (Grzegorz Brzozowicz, "Gazeta Wyborcza")
Ze względu na powyższy fragment, postanowiłem zostawic dwa wielkie, znane numery z Detox'u na sam koniec. Zacznijmy od pytania, czym byli Hipisi? - Była to subkultura, głównie w latach 60'tych XX wieku. I właśnie, nieśmiertelny, wręcz sztandarowy utwór Dżemu "Sen o Victorii" cofnął się z teraźniejszej epoki jakieś trzy dekady. Utwór jest bardzo wzruszający, przesłany hipisowskimi ideologiami, utwór wyjęty niczym z "Woodstock 69'".
Jeszcze jednym równie wielkim utworem w Dżemowej dyskografii jest"List Do M." Poruszająca wiadomości do Matki, przeprosiny za wszystkie przykrości i prośba o wybaczenie. Opowieśc samotnika, który boi się samotności.

Płyta zawierała jeszcze dwa ciekawe instrumentalne utwory, które można usłyszec ponadto na płycie Live "Spodek 92'"."Śmiech, czy łzy"kompozytorstwa Adama Otręby i "Letni Spacer z Agnieszką" Jurka Styczyńskiego.

Sen o Victorii.